W amerykańskim magazynie naukowym „The Science American” pisze się o rzeczach, których mój umysł nie jest w stanie pojąć, ale jedną rzecz rozumiem. Napisano tam, że człowiek poznał cząsteczki wszechświata, poznał atomy, protony, neutrony i wszystkie inne cząsteczki, zna ich całkowitą energię, kiedy się je rozbije. Ale one są połączone i dalej nikt nie wie, co trzyma je razem. Napisano, że człowiek nie jest w stanie odkryć, co trzyma je razem.
A ja wiem, co trzyma je razem! Nie znam się na fizyce, ale wiem, że one trzymają się razem przez słowo mocy. I jeśli zabrać to słowo z jakiejkolwiek części wszechświata, to ona się rozpadnie. Zabraliśmy słowo z moralnego wszechświata i - poza nowonarodzonymi wierzącymi - w Szwecji, Ameryce, w Anglii i innych krajach przeciętna osoba nie ma moralności osła. Jest tak dlatego, że zabraliśmy Słowo Boże. Poza Nim nie ma moralności.
W sferze moralności i etyki Chrystus jest błogosławioną i jedyną nadzieją, jaką mamy. On nie tylko jest królem, On jest królem wszystkich królów. On nie tylko jest Panem, ale jest Panem wszystkich panów. Chrystus jest prawdą i pięknem wszystkich hebrajskich symboli i typów. Manna codziennie spadała nad Izraelem - Chrystus powiedział: „Ja jestem chlebem, który zstąpił z góry”. Woda wytryskiwała ze skały - Chrystus powiedział: „Ja jestem tą skałą”. Kiedy miedziany wąż był podniesiony na pustyni, aby ratować Izraela, został wyniesiony, aby ci, którzy zostali ukąszeni mogli żyć; tak jak Mojżesz wyniósł wysoko węża, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, żeby każdy, kto w Niego uwierzy nie zginął, ale miał wieczne życie. Szczególne znaczenie najwyższego kapłana, który raz w roku wchodził w miejsce najświętsze polegało na tym, że wskazywało Żydom na Wielkiego Arcykapłana. Żaden człowiek nie może być chrześcijaninem czy skutecznym sługą Pana w prawdziwie duchowym życiu, bez głębokiego poznania Jezusa Chrystusa. On jest podstawą wszystkiego. Miarą twojej skuteczności jest miara Chrystusa w tobie. Nagroda w niebie nie będzie uzależniona od tego, ile razy głosiłeś albo ile dałeś pieniędzy, ale od tego, na ile byłeś przemieniony na obraz Chrystusa i na ile Chrystus mógł żyć w tobie.
Miałem 43 lata i w moim kościele był człowiek, który również miał 43 lata. Ja urodziłem się 22 maja 1922 roku, on 23 maja 1922 roku. Różnica między nami polegała na tym, że on miał zespół Downa. Był wspaniałym człowiekiem, a właściwie powinienem powiedzieć wspaniałym chłopakiem w dużym ciele. Kiedy przebiegał przez ulicę nawet się nie rozglądał, żeby sprawdzić, czy nie jedzie jakiś samochód, junior, bo tak go nazywaliśmy, był właśnie taki, mimo że miał 43 lata.
Któregoś dnia, w czasie modlitwy rozmyślałem o nagrodach w niebie. Bóg powiedział, że w piekle niektórym będzie gorzej niż innym, że lepiej będzie Sodomie i Gomorze, niż Sztokholmowi. Tak samo w niebie muszą być lepsze miejsca. Około 90 procent chrześcijan, którzy się tam znajdą będą zbawieni, jak przez ogień. Myślałem więc o nagrodach: jakie będą, czym będą. Wtedy Bóg przywiódł mi na myśl tego człowieka, Juniora i powiedział: Junior żyje na ziemi prawie dokładnie tak długo, jak ty, bez 24 godzin. Jest szczęśliwy w swoim małym świecie, ale życie nawet w jednej milionowej części nie jest dla niego tym, czym jest dla ciebie.
Życie dla mnie było milion razy wspanialsze, niż dla niego. On nigdy nie miał żony, nie mógł przyjechać do Szwecji, nie mógł nigdzie sam pojechać, jego świat był ograniczony. I Bóg powiedział: tak właśnie będzie tam. Stopniowanie nagród będzie uzależnione od tego, na ile pozwalasz, by Jezus, który jest wszystkim, został uformowany w tobie.
Dziękujmy Bogu za Chrystusa.
„Człowiek według Bożego serca” (2002)
z rozdziału „Chrystus – Objawienie Starego Testamentu”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz