Bert Clendennen

Bert Clendennen

środa, 16 maja 2012

mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość

Pewien kaznodzieja z Houston miał romans z trzema lub czterema kobietami ze zboru. Kiedy to odkryto i wezwano go przez radę odpowiedzialną za takie rzeczy, rzekł: „Kiedy to robiłem, wiedziałem, że jest to złe, lecz myślałem, że byłem wyjątkiem”. Pomyślcie o tym! Myślał że jest wyjątkiem.  Miał duży zbór, trzy i pół tysiąca osób. Wierzył, że z tego powodu był tak ważny dla Boga, iż Bóg nie zwróci uwagi jego grzech i obojętność dla pracy Bożej. Próbujemy uczynić Boga zależnym od nas. Uważamy, że Bóg jest od nas tak zależny, iż namaści naszą służbę nawet jeśli nie szukamy Jego chwały. Cokolwiek przeszkadza zasadzie uświęcenia jest bałwanem i sprowadzi cię na manowce. Bez względu na to, co to jest, twoja żona, twoja rodzina, twoja farma, twój biznes. Wszystko. Cokolwiek wkracza między nas a szukanie chwały Bożej jest bałwanem.


Paweł zdefiniował tę zasadę jednym zdaniem: „...to jedno czynię...”. W życiu Pawła Chrystus nie miał rywali, żadne uboczne sprawy nie absorbowały jego uwagi. Paweł był całkowicie oddany temu, czego częścią się stał. Kiedy troski tego świata i zaabsorbowanie życiem zagrażają zasadzie uświęcenia, stają się bałwanami. Po pierwsze, podkopują naszą duchową intensywność. Bóg pokazuje nam, iż nienawidzi bycia letnim. Powiedział: ponieważ nie jesteś ani zimny ani gorący, lecz letni, wypluję cię z moich ust. Pokazuje to obrzydzenie Boga do bycia letnim. Jednak tak wiele tego widzimy. Kiedy takie rzeczy spotykają nas, kiedy stają się bałwanami i są dla nas ważniejsze niż chwała Boża, kiedy kłócą się z zasadą uświęcenia, podkopują służbę.

Po drugie, podkopują naszą miłość do Boga. Coś takiego stało się w Efezie. Jest to bardzo ważne, ponieważ będąc sługą Bożym, tylko jedna rzecz może kontrolować twoje życie, a jest nią Bóg i Jego chwała. Jeśli pozwolisz, by cokolwiek umniejszyło twoją miłość do Chrystusa, stanie się to bałwanem i w końcu uniemożliwi twoją pracę. Objawienie 2:1-4: „Do anioła zboru w Efezie napisz: To mówi Ten, który trzyma siedem gwiazd w prawicy swojej, który się przechadza pośród siedmiu złotych świeczników: Znam uczynki twoje i trud, i wytrwałość twoją, i wiem, że nie możesz ścierpieć złych, i że doświadczyłeś tych, którzy podają się za apostołów, a nimi nie są, i stwierdziłeś, że są kłamcami. Masz też wytrwałość i cierpiałeś dla imienia mego, a nie ustałeś. Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość”.

Wszystkie te rzeczy są potrzebne, lecz nigdy nie mogą zająć pierwszego miejsca. Tak dzieje się w służbie. Stajemy się wspaniałymi administratorami czegoś, co stworzyliśmy, a Bóg jest na drugim miejscu. Nasze życie modlitewne ustaje. Nasza miłość do Chrystusa zanika. Dzieje się tak wtedy, gdy coś w naszym życiu podkopuje którąś zasadę uświęcenia. To, co czynił kościół w Efezie było godne pochwały, lecz nie to było celem ich istnienia. Nie po to żyli. Żyli dla chwały Bożej. Opuścili swoją pierwszą miłość. Chrystus nie był ich najważniejszym celem życia. Ich celem było zdobywanie dusz, prowadzenie spotkań ewangelizacyjnych, a nie chwała Boża.

Po trzecie, kiedy coś podważa zasadę uświęcenia, kradnie nasz czas. Takie coś miało miejsce w Efezie. Mąż Boży nie poświęca czasu na modlitwę i Słowo Boże. Poświęca czas na rzeczy, które mogą zostać wykonane przez innych ludzi, lub nie muszą być wcale wykonywane. Po czwarte, oddalają nas od komory modlitwy. Kiedy tak się dzieje, jest już po wszystkim. Modlitwa jest miarą i probierzem łaski. Kiedy człowiek się nie modli, łaska znikła z jego życia. „Czy jakiś naród zmienił swoich bogów, chociaż to nie są bogowie? Wszakże mój lud zamienił swoją chwałę na kogoś, kto nie może pomóc. Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo ...” (Jeremiasza 2:11). „Chodzili za bogami, którzy nie mogą pomóc” (werset 8).

Głównym problemem kościoła przez całe wieki było to, że Boży lud zajmował się rzeczami, które nie przynoszą żadnego duchowego pożytku – osiąganiem sukcesu, powodzenia i szacunkiem dla samych siebie. To, co odbiera kościołowi pierwszą miłość, stało się czymś bardzo znaczącym. Wszystko zaczyna się od męża Bożego. Czyni sobie bałwana – swoje własne wyobrażenie – Ewangelię. Potem prowadzi owce na tę duchową pustynię. Nic nie wywiera większej presji niż słowa: „Bóg mi powiedział...”. Jednak bez względu na to, jaki sukces osiągnie poselstwo, jeśli nie czyni mnie osobą bardziej świętą, jest doktryną diabła. Jeśli nie inspiruje mnie do szukania świętości Bożej, jeśli nie prowadzi mnie do szukania Bożej chwały, nie ma z niego żadnego pożytku.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Modlitwa, z rozdziału – Przyciąganie Bożej uwagi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz