Pewien
misjonarz wracał statkiem do domu. Prezydent Ameryki był w Europie, i
również na tym statku wracał do domu. Oczywiście on jest tam u góry, w
takim wspaniałym, ekskluzywnym apartamencie. Stary misjonarz spędził
dwadzieścia pięć lat w Afryce, pochował troje dzieci i żonę. Wracał do
domu złamany, zraniony. Wszystko co do niego należy mieści się w
niewielkim pudełku. Przyjechał z Afryki do Londynu i teraz wsiadł na
statek do domu.
Ale stary
żołnierz Chrystusa jest na samym dole. I kiedy dotarli do Nowego Jorku,
wszyscy musieli czekać, aż wyjdzie Prezydent, ale były tam tysiące
ludzi żeby go przywitać, była muzyka. I kiedy on zszedł z tego statku i
zaczął iść ulicą, tysiące ludzi witało go w domu. W końcu ten stary
żołnierz Chrystusa, po dwudziestu pięciu latach, mógł zejść z tego
statku. Ani jedna osoba, ani jednej osoby nie było aby go powitać.
Dwadzieścia pięć lat w Afryce, pochował troje dzieci i żonę i potem
wraca do domu. I nie ma nikogo kto by go powitał. Zszedł ze statku
bardzo samotny, i usiadł tam na krawężniku i zaczął mówić do Boga. Ten
człowiek żyje w niesamowitym luksusie. Był na wakacjach. Wraca do domu i
tysiące ludzi go witają. A ja wróciłem do domu, pochowałem żonę i
troje dzieci, nie było mnie dwadzieścia pięć lat i wszystko co posiadam
jest w tym pudełku, i nie ma ani jednej osoby która by powiedziała mi
witaj.
Stary misjonarz
powiedział, siedziałem tam moje serce było złamane i poczułem jak otacza
mnie ramię, i głos powiedział, - Jeszcze nie jesteś w domu. Kiedy
dojdziesz do domu tam cię powitamy i to będzie warte tego wszystkiego.
Bert Clendennen - "Żołnierze"
Polecam uwadze artykuł: I nie ma ani jednej osoby, która by powiedziała mi witaj